Zakłady produkujące pisklęta i jaja wylęgowe mają ogromne kłopoty ze względu na panującą w Polsce grypę ptaków. Przedstawiciele branży twierdzą, że bez zdecydowanych działań polskiego rządu wiele firm może stracić płynność finansową. W imieniu branży wylęgowej pismo z prośbą o pomoc do ministra rolnictwa wystosowała Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz.
– Środowisko drobiarskie nie domaga się dla zakładów wylęgowych specjalnego traktowania. Chodzi jedynie o zdecydowane działania polskiego rządu zmierzające do ustanowienia procedury regionalizacji w miejsce zakazów eksportowych obowiązujących w wielu krajach leżących poza Unią Europejską – wyjaśniają autorzy listu do ministra.
Krajowa Izba Producentów Drobiu i Pasz powołuje się w tym kontekście na sukces rządu Ukrainy, który potrzebował tylko niespełna dwóch miesięcy, aby umożliwić swoim firmom powrót na zamknięte rynki europejskie dzięki wprowadzeniu procedury regionalizacji.
Przedstawiciele zakładów wylęgu drobiu chcą także, aby minister rolnictwa zmienił przepisy o rekompensatach w związku z wystąpieniem w Polsce grypy ptaków. Obecne zasady wykluczają zakłady wylęgu z grona podmiotów mogących starać się o rekompensaty, co – zdaniem środowiska drobiarskiego – jest niesprawiedliwe i krzywdzące.
Według danych za pierwszych 11 miesięcy 2016 roku z Polski wyeksportowano 74 miliony piskląt drobiu oraz 77 milionów sztuk jaj wylęgowych. Na samą Białoruś wyjechało z Polski prawie 13 mln piskląt oraz 12 mln jaj. Daje to obraz skali problemu, z jakim boryka się branża wylęgu drobiu.
Zdaniem KIPDiP brak zdecydowanych działań rządu może rzucić cień na sukces Polski jako czołowego producenta drobiu w Unii Europejskiej.
– W dłuższej perspektywie obecna sytuacja może negatywnie wpłynąć na polską bazę genową i wylęgową, a w efekcie zachwiać bezpieczeństwem żywnościowym naszego kraju – uważa KIPDiP.
Redakcja AgroNews, fot.