Każda kolejna wizyta na stacji powoduje coraz większy uszczerbek dla portfela i niewielkim pocieszeniem dla kierowców jest to, że paliwa w Polsce są jednymi z najtańszych w Europie. W ostatnich dniach tempo podwyżek jeszcze przyspieszyło i zanotowaliśmy kilkudziesięciogroszowy wzrost cen benzyn i oleju napędowego. Najbliższa przyszłość na rynku paliw też rysuje się w ciemnych barwach, bo cena ropy naftowej utrzymuje się powyżej 120 dolarów.
W porównaniu z ubiegłym rokiem koszt zatankowania 50 litrów paliwa jest wyższy o około 115-130 złotych, dlatego nie może dziwić reakcja kierowców, którzy planują masowe protesty przeciw rekordowo wysokim cenom paliw.
W hurcie zwyżka hamuje
W krajowych rafineriach w mijającym tygodniu obserwowaliśmy dużą zmienność i nietypowe wahania notowań. W ich efekcie 95-oktanowa benzyna jest dzisiaj w oficjalnych cennikach rodzimych producentów o niemal 200 złotych tańsza niż w ubiegły czwartek. Średnio płaci się za nią 7325,00 zł/metr sześcienny. Olej napędowy w tym samym okresie podrożał o 26 złotych i jest wyceniany aktualnie na 7198,80 zł/metr sześcienny.
Na stacjach może być jeszcze drożej
Zanotowane w ostatnim notowaniu przez e-petrol.pl podwyżki cen na stacjach robią wrażenie – benzyna 95-oktanowa podrożała o 40 groszy a olej napędowy o 37 groszy. Daleko im jednak do marcowych rekordów, kiedy tygodniowa zmiana w przypadku diesla wyniosła aż 1,54 zł/l a dla benzyny 99 groszy. Aktualnie za litr 95-oktanowej benzyny płacimy średnio w Polsce 7,95 zł, a olej napędowy kosztuje 7,50 zł/l. Ze zwyżkowej tendencji wyłamuje się jedynie autogaz, który potaniał o 2 grosze do poziomu 3,57 zł/l i jest już tańszy od benzynowej alternatywy o imponujące 4,38 zł/l.
Prognoza na kolejny tydzień czerwca przewiduje dalsze podwyżki, ale ich skala powinna być już mniejsza. Przewidywane przedziały cenowe dla poszczególnych gatunków paliw wyglądają następująco: 7,92-8,05 zł/l dla benzyny 95-oktanowej, 7,56-7,70 zł/l dla oleju napędowego i 3,49-3,60 zł/l autogazu.
Chiny zmienią globalną tendencję?
Od wczoraj wiadomością mocno wpływającą na rynek naftowy jest możliwość przywrócenia ograniczeń pandemicznych w części Chin – a konkretnie w regionie szanghajskim, gdzie lockdown zakończył się kilkanaście dni temu. Przyczyną obaw może być związane z tym osłabienie popytu azjatyckiego giganta, a to może szybko odbić się na cenach ropy. Wprawdzie w maju do Państwa Środka sprowadzono o blisko 12 proc. więcej ropy niż rok wcześniej, ale ewentualność lockdownu może okazać się ciosem dla tej tendencji. Na rynku światowym wieści z Chin stały się przeciwwagą dla doniesień z USA o rosnącym popycie na paliwa, związanym z tzw. driving season, który trwa od końca maja do września.
Wydarzeniem o ważnym znaczeniu jako „wyznacznik trendów” na przyszłość jest w tym tygodniu także decyzja Parlamentu Europejskiego, w myśl której od 2035 roku nowe samochody osobowe i dostawcze o masie własnej do 3,5 tony posiadające silniki spalinowe nie będą rejestrowane w krajach Unii Europejskiej. Tym samym w sprzedaży pozostaną jedynie auta zeroemisyjne, czyli elektryczne i wodorowe. To decyzja, która będzie zapewne budzić wiele emocji i zapewne w kolejnych latach będzie się to uwidaczniać także na rynku naftowym i paliwowym.
Co do perspektyw rynku w roku 2022 jednak warto wspomnieć, że na razie Bank Światowy zrewidował w górę swoje prognozy dla ropy Brent od średniego poziomu około 100 USD za baryłkę. Jest to wynikiem w górę o 24 USD, a przyczyną takiej zmiany jest przede wszystkim odcięcie się od ropy rosyjskiej i sankcje nałożone na ten kraj. Bank spoddziewa się spadków cen w kolejnym roku, wraz ze wzrostem produkcji tego surowca m.in. w Stanach Zjednoczonych.
Oprac. Grzegorz Maziak, Jakub Bogucki, e-petrol.pl