Ponad połowa użytków rolnych w Polsce jest silnie zakwaszona. Dlaczego zamiast nawozów azotowych warto wybrać zakup wapna? Jak może pomóc w tym rolnictwo regeneratywne?
– W Polsce, aż 64% użytków rolnych (9,4 mln ha) wymaga wapnowania z powodu silnego zakwaszenia gleb, przy czym 6,7 mln ha ma odczyn poniżej 5,1 pH, co sygnalizuje początek dewastacji – mówi agronom Maciej Kobus – przedstawiciel firmy HeavyFinance.
Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? Wina nie leży tylko po stronie rolników. – Większość gleb użytkowanych rolniczo w Polsce w wyniku naturalnych procesów obniża swoje pH. Są to użytki naturalnie kwaśne. Natura do tego dąży, natomiast rolnikowi powinno zależeć na tym, aby utrzymać pH między 5,5 na glebach lekkich, a 6,2-6,5 na glebach ciężkich – zaznacza Kobus. Jak tłumaczy, spadek pH gleby poniżej 5,1 prowadzi do mniejszej żyzności co w konsekwencji przynosi spadek plonowania głównych upraw.
W „Krajowym raporcie o stanie gruntów rolnych w Polsce: zakwaszenie gleb oraz ich regeneracja poprzez wapnowanie – stan obecny i propozycje systemowych rozwiązań” (https://zdrowegleby.pl/raport.pdf) z lutego 2022 roku mówi się, że w klimacie przejściowym, w jakim znajduje się Polska ziemia ma naturalną tendencję do zakwaszania. Tym bardziej konieczne jest zadbanie o poprawę jej jakości, podniesienie poziomu pH, oraz utrzymanie go na dobrym poziomie a wapnowanie jest na to najlepszym sposobem – zaznaczają Eksperci z Koalicji Zdrowe Gleby.
Tona wapna na hektar rocznie
– Wśród wielu rolników znane jest takie powiedzenie – tona wapna węglanowego na hektar rocznie. Tyle trzeba go wysiać, żeby utrzymać pH na danym poziomie. Jak ktoś da 4 tony wapna raz na 4 lata, to on pH nie podniesie. Wtedy zaledwie zatrzyma proces zakwaszania się gleby – zaznacza Maciej Kobus.
Czy rolnicy wykonują więc wapnowanie regularnie? Według przedstawionych wyników, wiele wskazuje na to, że takich działań brakuje. – Najczęściej gorzej jest z tym w gospodarstwach mniejszych. Nie jest to efekt braku świadomości, ale raczej braku widocznego „efektu WOW” po wapnowaniu, takiego jak np. po nawożeniu azotem. Wapnowanie to proces długotrwały. Jest on rozłożony w czasie. Jeden zabieg nie wystarczy. Doprowadzenie gleby do odpowiedniego pH to jest okres 6-10 lat na ciężkich glebach – podkreśla Maciej Kobus.
Wielu rolników nie myśli długoterminowo. Owszem doprowadzenie gleby do właściwego poziomu pH, to często okres kilku lat, ale jest to inwestycja przynosząca wymierne korzyści polegające między innymi na większym plonowaniu, które prowadzi do większych zysków dla rolników. Rolnicy dbający o zdrowe gleby ponoszą znacznie mniejsze inwestycje w zakup nawozów, mają zdrowsze produkty i bardziej zadowolonych odbiorców mówi Alina Masse z Koalicji Zdrowe Gleby.
Rolnicy mający niskie pH gleby, , licząc na szybkie efekty wolą zainwestować w nawozy azotowe kosztem wapna. Nie jest to jednak najlepsze podejście, a ponadto na wapnowanie nadal można dostać pieniądze. W 2023 roku zakończył się co prawda realizowany od 2019 r. „Ogólnopolski program regeneracji środowiskowej gleb poprzez ich wapnowanie”, który największe pieniądze oferował najmniejszym gospodarstwom. Nie jest to jednak koniec wsparcia, jakie rolnicy mogą otrzymywać na ten zabieg. Obecnie umożliwia to ekoschemat „Rolnictwo węglowe i zarządzanie składnikami odżywczymi”. Pomoc przysługuje raz na 4 lata. A wapnowanie działki muszą mieć wartość pH nie większą niż 5,5.
Bez odpowiedniego pH azot nie pomoże, a tylko zaszkodzi?
Wybierając większe nawożenie azotem zamiast wapnowania należy pamiętać o tym, że przy niekorzystnym odczynie zmniejszona jest zdolność gleby do przyswajania składników pokarmowych. – Jeżeli odczyn mamy na poziomie 4 pH, to azot jest wykorzystywany zaledwie w 30-40%. A sytuacja robi się tylko coraz gorsza, ponieważ nawozy siarkowe i azotowe jeszcze bardziej zakwaszają glebę – mówi specjalista.
– Zasadniczo – im więcej nawozu tym większy oczekiwany plon – pszenica potrzebuje np. 27-30 kg azotu na tonę plonu, więc przy wydajności 10 ton powinno być to 270-280 kg N na ha. Takie plony nie zawsze są jednak możliwe i niektórzy dają tego nawozu zbyt dużo. Tym samym zwiększają niepotrzebnie swoje nakłady – wyjaśnia Kobus nawiązując do pojęcia beczki Liebiga, które mówi, że czynnikiem ograniczającym wysokość produkcji jest składnik występujący w najmniejszej ilości. – Mówiąc obrazowo – łańcuch jest tak mocny, jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo. W przypadku produkcji roślinnej może to być woda, pH czy zasobność gleby w inne składniki. Pobieranie prób glebowych, znajomość gleby, to więc absolutna podstawa. I nie jest to nic nowego. Już 50 lat tego uczono – wyjaśnia agronom. – Badania najlepiej wykonywać co 2 lata, ale chociaż raz na 4 lata to absolutna podstawa. Wiemy wtedy jakimi nawozami nawozić glebę i jak się one zachowają.
Regenerować i zarabiać jak najwięcej
– Regeneracja gleby obejmuje odbudowę jej żyzności biologicznej, fizycznej i chemicznej. Właściwy odczyn pH, jest kluczowy dla odbudowy tych właściwości. Zregenerowana gleba wpłynie pozytywnie na inne zasoby środowiska, takie jak: atmosfera – poprzez sekwestrację dwutlenku węgla, woda – przez ograniczenie spływu powierzchniowego i bioróżnorodność – poprzez stworzenie dobrych warunków dla rozwoju flory i fauny glebowej – tłumaczy Maciej Kobus, przechodząc do coraz bardziej popularnego w Polsce terminu – rolnictwa regeneratywnego. – To pojęcie kojarzy się przede wszystkim z uprawą bezorkową, ale sposób obróbki gleby to tak naprawdę tylko jeden z wielu składowych. Rolnictwo regeneratywne to np. także planowanie w obszarze pogody. Sprawdzamy dane wieloletnie z danego regionu i już na tej podstawie może się okazać, że większe nawożenie nie przyniesie pożądanych efektów… Wszystko po to, aby maksymalizować zyski rolnika przy jednoczesnej trosce o środowisko.
Takie podejście nie jest obce rolnikom w naszym kraju. Przykładem może być Wojciech Orliński – który od 44 lat prowadzi gospodarstwo rolne na areale niespełna 300 ha w miejscowości Lucim w woj. kujawsko-pomorskim. – Jako rolnik z takim doświadczeniem mogę powiedzieć, że kluczem do sukcesu w rolnictwie jest to, żeby kochać ziemię, która uprawiamy. Kochać i dbać o nią.
Orliński w ostatnim czasie przystąpił do programu węglowego firmy HeavyFinance, którego celem jest generowanie certyfikatów węglowych. Podstawą przedsięwzięcia jest wykonywanie badań gleby. – Firma wykonała już u mnie badania gleby na wiosnę, sprawdzając przede wszystkim poziom węgla w glebie. Dla mnie próchnica już od dawna była bardzo istotna, ponieważ w sposób oczywisty wpływa ona na żyzność i produktywność – zaznacza rolnik, który dzięki programowi otrzymuje bezpłatnie wyniki przeprowadzanych przez firmę badań glebowych, a może jeszcze dodatkowo zarobić na certyfikatach węglowych. Według HeavyFinance średnio rolnicy mogą otrzymać 200 zł z hektara, a pierwsze pieniądze mają być wypłacane już w przyszłym roku.
– Praktycznie każdy rolnik odczuwa w dzisiejszych czasach problemy związane z brakiem wystarczającej ilości opadów. Rolnictwo regeneratywne sprawia, że gleba lepiej radzi sobie z suszą – mówi Eryk Frontczak – szef programu węglowego firmy HeavyFinance. – Jest to swego rodzaju balansowanie pomiędzy wielkością produkcji, a poniesionymi na nią nakładami. W naszym programie węglowym bierzemy pod uwagę nie tylko efektywność ekonomiczną, ale i pH, węgiel w glebie i wiele innych czynników. Prowadzi to do obniżenia emisyjności, ale i równocześnie zwiększenia opłacalności produkcji – zaznacza Frontczak. – Certyfikaty węglowe i pieniądze, które rolnicy będą mogli na tym dodatkowo zarobić są ukoronowaniem naszej pracy – podsumowuje.
Wszystko się zgadza, ale dlaczego nie przedłużono programu regeneracji gleb (tj. wapnowania), nikomu nie zależy na poprawie jakości gleb, a artykuł to tylko kolejne bicie piany.