Polacy nie chcą pracować w sadach, dlatego ich właściciele zatrudniają pracowników przeważnie z Ukrainy – tłumaczył Maliszewski. Dodał, że do tego roku obywatele tego kraju nie mieli problemów z uzyskaniem polskiej wizy.
– Chcemy by oni przyjeżdżali, oni też chcą pracować w Polsce, bariera jest w konsulatach – stwierdził Maliszewski. Wyjaśnił, że problem powstał w wyniku zmiany organizacji ubiegania się o wizę. Obsługa kolejki wizowej została powierzona zewnętrznej firmie.
– Aby dostać się do takiej kolejki, osoba zainteresowana musi to zrobić przez internet, a przecież nie każdy umie sobie z tym poradzić – wyjaśnił prezes Związku. Jak mówił, dochodzi do wielu nieprawidłowości, powstają „sztuczne” kolejki, wprowadzane są dodatkowe opłaty za szybsze załatwienie spraw. Często jest tak, że ludzi, którzy chcieliby przyjechać do Polski do pracy, nie stać na załatwienie wizy.
Czytaj także:
O kondycji drzew owocowych oraz upraw warzywniczych
Bronisze zostaną sprywatyzowane
Polska malinową potęgą
Maliszewski powiedział, że jego organizacja będzie interweniowała ministerstwach i w konsulatach w tej sprawie. M.in. chce zaproponować utworzenie oddzielnej kolejki dla osób starających się o przyjazd do prac sezonowych. – Jest szansa, że konsulaty to wprowadzą – ocenił.
Według szefa sadowników, pracownicy zatrudnieni do zbiorów owoców zarabiają 7-8 zł netto za godzinę. Mają też zapewnione mieszkanie i często dostają jakieś płody rolne.
Problemowi zatrudnienia cudzoziemców poświęcone było jedno z czerwcowych posiedzeń sejmowej komisji rolnictwa. Wówczas wiceminister pracy Jacek Męcina wyjaśnił, że od 2009 r. w Polsce jest uproszczony system zatrudniania cudzoziemców. Dotyczy to obywateli Ukrainy, Białorusi, Rosji, Mołdawii i Gruzji, a w przyszłości dotyczyć to będzie także obywateli Armenii. Pracownicy z tych krajów mogą być zatrudniani nie tylko w rolnictwie i ogrodnictwie, ale także w innych branżach gospodarki.
Rozporządzenie Ministra Pracy i Polityki Społecznej z 2011 r. dopuszcza pracę cudzoziemca w Polsce bez konieczności uzyskania zezwolenia na pracę. Można on pracować przez 6 miesięcy na podstawie oświadczenia pracodawcy o zamiarze jego zatrudnienia. Oświadczenia pracodawców są rejestrowane w Powiatowych Urzędach Pracy (PUP).
Według danych Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, w 2011 r. tych urzędach zarejestrowano 260 tysięcy takich oświadczeń a w roku 2012 ich ilość jeszcze wzrosła. Wstępne dane z 2013 r. pokazują, że obecnie jest ich trochę mniej.
– Statystyki pokazują, że istnieje znaczna różnica między liczbą zarejestrowanych w PUP oświadczeń, a liczbą wydawanych na tej podstawie wiz. Może ona wynikać przede wszystkim z braku realnej więzi pomiędzy polskim podmiotem, zamierzającym faktycznie powierzyć pracę a cudzoziemcem gotowym do jej podjęcia. Do mniejszości należą przypadki, gdy podmiot rejestrujący oświadczenie wysyła je bezpośrednio zapraszanemu do pracy – np. pocztą. Najczęściej oddaje oświadczenie w ręce pośrednika w celu dalszego przekazywania – tłumaczył Męcina.
Dodał, że „z doświadczeń konsulatów, rozpatrujących wnioski wizowe wynika bowiem, iż często aplikujący o wizę nie jest w stanie odpowiedzieć na podstawowe pytanie: gdzie będzie zatrudniony i jaki rodzaj pracy będzie wykonywał”.
Wyjaśnił, że zapraszający, do którego przyjeżdża średnio jeden pracownik na kilku zapraszanych, na wszelki wypadek rejestruje z góry o wiele więcej oświadczeń niż potrzebuje. Lawinowo rosnąca liczba takich dokumentów w obiegu podważa ich faktyczną wiarygodność, stwarzając możliwości do nadużyć.
Wiceminister zaznaczył, że zakończenie budowy systemu informatycznego, które jest planowane na koniec 2013 r. ucywilizuje proces zatrudnienia, jak też wyemituje pośredników.
Źródło: TVP Info,
Redakcja AgroNews, fot. sxc.hu