Producenci trzody chlewnej zgłaszają problemy z dostosowaniem się do wymogów nowej ustawy, której celem jest ułatwienie zwalczania chorób zakaźnych zwierząt, w tym ASF – informuje Krajowy Związek Pracodawców Producentów Trzody Chlewnej.
Chodzi m.in. o miejsce i sposób wykonania tatuażu zwierzęcia.
– Oznakowanie będzie przecież dotyczyło zarówno zwierząt małych do 30 kg jak i zwierząt znacznie powyżej tej wagi. Wykonanie tatuaży u warchlaków na małżowinie usznej jest bardzo uciążliwe ze względu na stres zwierzęcia i trudności z utrzymaniem go w pozycji do wykonania tatuażu. Jeżeli zamiast tatuażu na uchu zostanie wykonany tatuaż tatuownicą uderzeniową to czytelność takiego oznakowania będzie wątpliwa, ze względu na zarastanie tatuażu tkanką oraz jego powiększanie się wraz z wiekiem zwierzęcia. Mogą pojawić się problemy w zakładach mięsnych, które będą reklamowały czytelność tatuaży – argumentuje Aleksander Dargiewicz z KZPPTCh.
I dodaje, że znakowanie zwierząt, które nie przyniesie trwałości ich identyfikacji nie będzie pomocne również przy zwalczaniu chorób zakaźnych.
Dodatkowym zagadnieniem pozostaje sprawa zachowania dobrostanu zwierząt przy uderzeniowej metodzie tatuowania małych zwierząt.
– Nasi członkowie sprawdzili dostępność tatuownic tego typu dla warchlaków. Są one niedostępne. Rynek wyposaża producentów świń jedynie w tatuownice uderzeniowe przeznaczone dla tuczników wysyłanych do rzeźni – wyjaśnia Dargiewicz.
Jego zdaniem, znakowanie tatuażem zwierząt większych na małżowinie usznej nie wchodzi w grę ze względu na bezpieczeństwo pracowników obsługi. Pozostaje zatem tatuownica uderzeniowa, która pozostawia znak widoczny dopiero po uboju i obróbce w rzeźni.
W przypadku ferm macierzystych produkujących na rynek prosięta 7 kg zachodzi konieczność wykonania tatuażu po przybyciu do odchowalni. Po 2 miesiącach warchlaki wyjeżdżają do tuczarni, gdzie są ponownie tatuowane.
– Tatuaż ten pod koniec tuczu będzie nieczytelny więc przed wysyłką zajdzie konieczność wykonanie trzeciego tatuażu. Tatuowanie wywołuje duży stres u świń oraz jest częstym powodem roznoszenia m.in. streptokokozy i wielu innych chorób – przekonuje Dargiewicz.
Jego zdaniem wykonanie postanowień Ustawy wiąże się z dużymi nakładami pracy po stronie producentów trzody chlewnej, dodatkowym stresem dla zwierząt oraz wątpliwym rezultatem w postaci czytelnej identyfikacji niezbędnej do zwalczania chorób zakaźnych.
Redakcja AgroNews, fot. flickr.com