Ze Szczepanem Wójcikiem, prezesem Instytutu Gospodarki Rolnej rozmawiamy o Krajowym Zasobie Nieruchomości.
– Panie prezesie, do Sejmu trafił właśnie rządowy projekt ustawy o Krajowym Zasobie Nieruchomości. Jak się panu podoba ten swoisty bank ziemi?
Szczepan Wójcik: Rozumiem, że ma on zapewnić realizację kolejnego flagowego projektu rządu PiS, tj. „Mieszkania+”. Z perspektywy szybkiej realizacji tej zapowiedzi, Krajowy Zasób Nieruchomości wydaje się być szalenie potrzebny. Niemniej bardziej interesują mnie, a właściwie niepokoją, szerokie uprawnienia tego „banku” w przedmiocie przekazywania gruntów leśnych i rolnych. Wszystko zaczyna się układać w dosyć nieciekawą dla polskiego rolnictwa całość. Mam nadzieję, że nie okaże się, że tzw. ustawa o ziemi służyła temu, aby wywłaszczyć rolników z gruntów i poświęcić je na rzecz budownictwa socjalnego.
– Mówi pan o wywłaszczeniu rolników…
– Oczywiście, jest to pewien skrót, ale de facto wszystko tak właśnie wygląda. Przecież zahamowano sprzedaż gruntów rolnych, nawet w tych przypadkach, w których zapadły już wstępne decyzje terenowych oddziałów Agencji Nieruchomości Rolnych. Teraz okazuje się, że coraz więcej gruntów coraz śmielej jest wyłączanych spod umów dzierżawy pod „ważne cele publiczne”. Okazuje się jednocześnie, że katalog tych „ważnych celów publicznych” niebezpiecznie się rozrasta. Niektóre pełne ambicji gminy uważają, że takim celem publicznym jest nawet nie projekt, a samo wyobrażenie o lokalnym lotnisku. Niestety za tym wyobrażeniem idą realne bardzo niekorzystne ograniczenia dla rolników. Nie mam żadnych wątpliwości, że bloki mieszkalne budowane w ramach projektu „Mieszkanie+” będą traktowane jako takie ważne cele publiczne. Rolnicy mogą na tym stracić.
No, ale rząd mógłby powiedzieć, że takie są reguły, którymi rządzi się dzierżawa i że przy wyłączeniach automatycznie maleją koszty…
– To jest wysoce niestosowna argumentacja. Po pierwsze, cała ta dzierżawa utrzymywana jest często nie z woli rolników. Niektórzy chcieliby skorzystać z przysługującego im prawa pierwokupu. Niestety stracili je na rzecz Skarbu Państwa. Po drugie, koszty wcale nie maleją, ponieważ wielu rolników i przedsiębiorców rolnych zaciągnęło na rozwój i modernizację swoich gospodarstw potężne kredyty, których spłata jest tym trudniejsza im mniejszym areałem gospodarują.
A co z właścicielami gruntów rolnych?
– W ustawie kilkakrotnie pojawia się termin „wywłaszczenie”. Z zaproponowanych przepisów wynika, że przy przyznawaniu nieruchomości zamiennych wiele do powiedzenia będzie miał Dyrektor Generalny Krajowego Ośrodka Wsparcia Rolnictwa oraz Prezes Krajowego Zasobu Nieruchomości. Wiem, że niektórzy rolnicy, zwłaszcza ci z tzw. obwarzanków większych miast obawiają się rozdrabniania swoich gospodarstw i pomniejszania ich rentowności. Oczywiście, tak nie musi się stać, ale proponowane przepisy na to pozwalają.
A jak pan ocenia pomysł przekazywania nieruchomości jednostkom samorządu terytorialnego?
– To wszystko zależy od rzeczywistych intencji samorządów. Jeżeli będą one utożsamiały się z pomysłem rozwoju budownictwa socjalnego, to nie widzę większych zagrożeń. Jeżeli natomiast przekazywane będą grunty, z których wcześniej będą „usuwani” nielubiani z różnych względów przedsiębiorcy rolni, to pojawi się poważne zagrożenie.
Dziękuję za rozmowę.
Fot. flickr.com