Słomę przeznaczać na cele energetyczne czy na użyźnienie gleby? Jak pogodzić potrzeby gleby z postulatami rolników o umożliwieniu sprzedaży słomy na cele energetyczne? Na te pytania odpowiedzi szukali posłowie podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa.
O problemach związanych ze sprzedażą słomy na cele energetyczne i negatywnego wpływu tego zjawiska na żyzność i urodzajność gleby dyskutowali posłowie na posiedzeniu sejmowej komisji rolnictwa.
30 mln ton słomy rocznie
Wiceminister rolnictwa Zbigniew Babalski przypomniał, że łączne zbiory słomy w Polsce ze wszystkich zbóż ozimych, jarych, rzepaku, kukurydzy oraz roślin strączkowych szacuje się na około 30 mln ton.
– Około 4 mln ton słomy rocznie stanowi nadwyżka, która może być wykorzystana na cele energetyczne. (…) Po pokryciu zapotrzebowania na słomę obejmującego jej zużycie na ściółkę (12 mln ton), na paszę (3,5 mln ton) i na podłoża do produkcji grzybów (1 mln ton) pozostała ilość słomy wynosi 9,5 mln ton. Jest to ilość niezbędna do wykorzystania nawozowego dla zrównoważenia bilansu glebowej materii organicznej – wyjaśnił wiceminister.
Spalanie czy użyźnianie
A rolnicy chcieliby mieć większe możliwości sprzedaży słomy na cele energetyczne. Upatrują w tym szansę na zwiększenie swoich dochodów. Jednak, jak zauważa poseł Jan Krzysztof Ardanowski (PiS), spowoduje to ograniczenie ilości słomy przeznaczonej do użyźniania gleby.
– Jeżeli wyprowadzamy z upraw rolnych substancję organiczną w postaci resztek pożniwnych czy też produktów ubocznych, jakimi jest słoma, to takie działanie powoduje degradację gleb. Tymczasem o gleby musimy również zabiegać, zwłaszcza że analiza zasobności gleb w Polsce wychodzi na niekorzyść gleb. Coroczne zmniejszanie ilości substancji organicznej przekłada się na degradację gleb, na spadek żyzności i na procesy, które zachodzą w glebach – powiedział Ardanowski.
KE ogranicza
Poseł poinformował, że resort rolnictwa próbuje znaleźć kompromis pomiędzy potrzebami gleby, jak również postulatami rolników, którzy chcą mieć możliwość sprzedaży słomy jako produktu ubocznego z upraw rolnych np. na cele energetyczne. Być może będą mogli ją zbywać tylko co kilka lat. Zwłaszcza, że ostatnio Komisja Europejska zapowiedziała drastyczne ograniczenie możliwości stosowania rolniczych surowców żywnościowych na cele produkcji biopaliw.
– Na naszych oczach w ciągu najbliższych lat nastąpi zakończenie możliwości przetwarzania surowców, które nadawałyby się do produkcji żywności, na bioetanol bądź na estry wyższych kwasów tłuszczowych. Prymat produkcji żywności jest na świecie ważniejszy od wykorzystywania surowców rolniczych na cele biopaliwowe. (…) Komisja Europejska zaleca, abyśmy przechodzili od produkcji biopaliw tzw. pierwszej generacji, czyli prostego przetworzenia ziarna zbóż, roślin oleistych, surowców spożywczych czy żywnościowych, na rzecz produkcji biopaliw tzw. drugiej i trzeciej generacji, czyli biopaliw pochodzących z odpadów, pochodzących z odchodów, pochodzących również z przetwarzania związków lignino-celulozowych zawartych np. w słomie – powiedział Ardanowski.
Wiceminister Babalski zaznaczał, że resort rolnictwa nie może w kwestii wykorzystania słomy niczego nakazywać rolnikom. Może jedynie zachęcać, konstruować różnego rodzaju programy, w jaki sposób ewentualnie zatrzymać słomę – również w celu poprawienia żyzności gleby.
Z kolei zdaniem posła Zbigniewa Ajchler (PO) nie wolno pozbawiać polskiego rolnika uczestniczenia w sprzedaży na rynku jego produktów na inne cele niż spożywcze.
– Trzeba rolnikowi zagwarantować pulę sprzedaży na tzw. biomasę. Natomiast trzeba to robić bardzo ostrożnie i rozważnie – mówił Ajchler.
oprac. Kamila Szałaj, fot. Kamila Szałaj