13 nowych przypadków afrykańskiego pomoru u dzików i kolejne ognisko choroby u świń potwierdził wczoraj Główny Lekarz Weterynarii. Wirus ASF całkowicie wymknął się spod kontroli. Hodowcy są załamani, bo jak widać nie pomagają zaostrzone wymogi bioasekuracyjne. Ich zdaniem tylko intensywny odstrzał dzików może zatrzymać rozprzestrzeniane się choroby.
Wczoraj wirus po raz kolejny zaatakował chlewnię w gminie Kąkolewnica (woj. lubelskie), w której utrzymywano 25 świń. To już czwarty przypadek choroby na terenie tej gminy. Ponieważ wirus ostatnio rozprzestrzenia się głównie na Lubelszczyźnie, radni województwa domagają się wprowadzenia stanu klęski żywiołowej.
Dziki hasają, minister się ociąga
Także wczoraj stwierdzono wirusa wśród 13 padłych i odstrzelonych dzików na terenie województw: lubelskiego, mazowieckiego i podlaskiego. Producenci trzody chlewnej nie mają wątpliwości, że za rozprzestrzenianie się choroby odpowiadają właśnie dziki. Dlatego domagają się całkowitej likwidacji populacji tych zwierząt.
Póki co resort środowiska zamierza zezwolić na ich całoroczny odstrzał. Minister Jan Szyszko przygotował właśnie projekt nowelizacji rozporządzenia dotyczący m.in. wydłużenia okresu polowań na dziki w całym kraju. Zdaje się, że wpadł na ten pomysł po tym, jak czeskie władze po wykryciu wirusa u KILKUNASTU (!) dzików, zarządziły natychmiastowy odstrzał całej ich populacji – bez względu na wiek i płeć. U nas zarażonych dzików jest już grubo ponad 400, ale strzałów w lasach jakoś za bardzo nie słychać. Mamy jednak nadzieję, że resort pospieszy się z przyjęciem nowych przepisów i zdąży, zanim wirus dotrze w okolice dużych ferm i zakładów mięsnych. Do Łukowa zostało mu tylko ok. 20 km.
Kamila Szałaj
Redakcja AgroNews, fot. flickr.com