Polscy hodowle karpia są dzisiątkowane przez dwa wirusy. Jedna z chorób została przeniesiona do naszych stawów wraz z ozdobnymi karpiami Koi, a druga roznoszona jest przez ptaki.
Jak informuje TVP Info, "zdobne karpie sadzawkowe zostały sprowadzone do Polski 10 lat temu. Wirus, który razem z nimi trafił do polskich hodowli, pustoszy stawy, bo nie ma sposobu na jego zatrzymanie. Hodowcy podkreślają, że pozostaje czekać aż kolejna populacja ryb uodporni się na bakterie.
Drugi wirus to KHV, nie jest groźny dla ludzi, jednak dla ryb jest śmiertelny.
– Przez trzy miesiące tylko zbieraliśmy śnięte ryby. Łącznie zebraliśmy ponad 122 tony śniętych karpi, czyli ponad 750 sztuk – mówi Andrzej Armaciński, właściciel 700-hektarowego gospodarstwa, który stracił 95 proc. hodowli.
Armaciński przed sezonem został bez towaru na sprzedaż. W przyszłym roku nie będzie miał też narybku, aby zarybić stawy, które teraz stoją niemal puste. W swojej hodowli zatrudniał 21 osób, które teraz prawdopodobnie pozostaną bez pracy.
Martwe i chore ryby, zgodnie z prawem, muszą zostać zutylizowane. Jednak hodowcy nie mogą liczyć na państwową pomoc czy odszkodowania, a za oczyszczanie muszą zapłacić sami. Nie mają również możliwości zaciągnięcia kredytu preferencyjnego na wznowienie produkcji.
– Przywracanie potencjału gospodarczego, zgodnie z rozporządzeniem, dotyczy klęsk żywiołowych, które są szczegółowo wymienione, czyli huragany, powodzie – tłumaczy Waldemar Podlodowski z Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa".
Źródło: Wiadomości TVP1, TVP Info, www.tvp.info, fot. sxc.hu