Polski rząd chce lobbować w Brukseli za zmianami w Europejskim Zielonym Ładzie. Chodzi między innymi o nowy system handlu emisjami ETS2, który ma uderzyć w wiele gospodarstw domowych.
System ETS2, stworzony w ramach przeglądu dyrektywy o uprawnieniach do emisji, ma być odrębny od dotychczasowego systemu handlu emisjami (ETS) i ma objąć takie sektory jak budownictwo czy transport drogowy. Rząd ostrzega, że gdy wejdzie on w życie w 2027 r., uderzy w polską gospodarkę i społeczeństwo.
System ETS2 uderzy w polską gospodarkę i społeczeństwo.
– Kierunek, w którym zanieczyszczający płaci, jest słuszny, ale ETS2 w obecnej formie jest dla Polski absolutnie nie do przyjęcia – podkreśliła Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, minister funduszy i polityki regionalnej, w rozmowie z Money.pl.
Wdrożenie systemu ETS2 to dla Polski „za duża szkoda – i gospodarcza, i społeczna”, stwierdziła.
Jak dowiedział się portal, rząd chce wykorzystać przyszłoroczne przewodnictwo w Radzie UE do tego, aby odroczyć wdrożenie niektórych z elementów Europejskiego Zielonego Ładu i zrewidować unijną politykę klimatyczną.
Rząd chce poruszyć temat zmian w ETS2 już podczas rozpoczynającego się jutro szczytu Rady Europejskiej. – Najpierw powinniśmy zasygnalizować konieczność zmian, a następnie położyć na stole propozycję modyfikacji – oceniła minister.
W wyniku wejścia w życie ETS2 gospodarstwo, które używa do ogrzewania domu gazu, w latach 2027-2030 wyda na ten cel o 6,3 tys. zł więcej, a w latach 2027-2035 o 24 tys. zł więcej, wynika z wyliczeń byłej wiceprezes PGE Wandy Buk i Marcina Izdebskiego z Fundacji Republikańskiej.
Z kolei gospodarstwo wykorzystujące węgiel zapłaci za ogrzewanie o 10,3 tys. zł więcej w latach 2027-2030, a w całym okresie 2027-2035 dodatkowe 39 tys. zł.
Czego domaga się polski rząd?
Jak dowiaduje się Money.pl, rząd chce odsunięcia wejścia w życie systemu handlu emisjami ETS2 o rok lub dwa lata. Ponadto domaga się uwzględnienia różnych „punktów startu” poszczególnych krajów UE i wyznaczenia im indywidualnej ścieżki do określonych celów klimatycznych.
– Ciągle mamy ok. 3 mln gospodarstw domowych, dla których te zmiany oznaczają podwyżki o 50 proc. To nie do zaakceptowania – mówią źródła portalu w rządzie, dodając, że według obecnych założeń ETS2 przez pierwsze dwa lata maksymalna stawka za wyemitowanie tony CO2 przez budynki mieszkalne wyniesie 45 euro, podczas gdy Polska jest w stanie zgodzić się na maksymalnie 20 euro.
Inne źródło wątpi jednak, że uda się ten temat poruszyć już na najbliższym szczycie, który zdominują dyskusje o obsadzeniu najważniejszych unijnych stanowisk. Niektórzy rozmówcy portalu mają jednak nadzieję, że dyskusja na ten temat ruszy na dobre w pierwszej połowie przyszłego roku, gdy rozpocznie się polska prezydencja w Radzie UE.
Według źródeł na zmianach w unijnej polityce klimatycznej zależy nie tylko Polsce, ale też chociażby Francji. Wiele będzie jednak zależało od wyników zbliżających się przedterminowych wyborów parlamentarnych w tym kraju.
Partie zielone osiągnęły w wielu krajach dość słabe wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego. W PE grupa Zielonych ma stracić 18 mandatów w porównaniu do poprzedniej kadencji i wszystko wskazuje na to, że będzie dopiero szóstą pod względem wielkości grupą.
– Sygnał, który płynie z tych wyborów, jest taki, że trzeba ściągnąć wodze. Przyjrzenie się Zielonemu Ładowi jest jednym z wyzwań, natomiast to jeszcze nie jest moment decyzji – mówi jedno ze źródeł, na które powołuje się Money.pl.
Źródło: www.euractiv.pl, Aleksandra Krzysztoszek