Sadownicy narzekają na system ubezpieczeń upraw. Wykupienie polisy z dopłatą państwa jest coraz trudniejsze. Można wprawdzie ubezpieczyć się komercyjnie, ale na to stać niewielu – podaje Redakcja Rolna TVP.
W podwareckich sadach widać już wiosnę. Sadownicy z niepokojem doglądają swoich upraw i zastanawiają się czy ubezpieczyć zbiory.
Adam Szajkowski – sadownik: chyba najwięcej ubezpieczają, mimo tej wysokiej stawki, na przymrozki wiosenne. Ale też ubezpieczają od zniszczenia przez grad. Różnie to bywa.
Jacenty Kowalczyk – sadownik: dość częste opady gradu przyczyniają się do dużych strat w produkcji jabłek.
Zbliża się bowiem czas wiosennych przymrozków, które zadecydują o zbiorach i dochodach. Teoretycznie od ryzyka zniszczenia takich upraw można się ubezpieczyć. Za połowę polisy zapłaci państwo. Niestety to tylko teoria. Sadownicy narzekają, że oferta ubezpieczycieli jest coraz uboższa.
W tym sezonie w rejonie Grójca i Warki nikt nie chce sprzedawać preferencyjnych polis dla producentów wiśni, czereśni i śliwek. Oczywiście można kupić polisy komercyjne bez dopłaty państwa.
Jan Madej – sadownik: komercyjne ubezpieczenia przy takich zyskach jakie osiągamy jest nieosiągalne, bo my sprzedajemy poniżej kosztów produkcji. Nie stać nas.
Skąd takie problemy? Uprawy sadownicze są bardzo drogie. Wartość jednego hektara może wynosić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. W efekcie co roku firmy ubezpieczeniowe wypłacają większe odszkodowania niż zbierają składek. Dlatego stawki polis idą w górę. Tymczasem, gdy przekroczą one próg 6% państwo przestaje do nich dopłacać.
Ustawa o ubezpieczeniach upraw rolnych i zwierząt gospodarskich nie powinna narzucać 6 proc. progu maksymalnej stawki w odniesieniu do upraw sadowniczych. Ten próg powinien być znacznie, znacznie większy – tłumaczy Konrad Rojewski z Polskiej Izby Ubezpieczeń.
W Sejmie od wielu miesięcy leży nowelizacja ustawy o ubezpieczeniach upraw, która ma rozwiązać te problemy. Niestety to wiąże się z większymi wydatkami z budżetu państwa. Dlatego projekt wciąż nie doczekał się nawet rozpoczęcia prac.
Źródło: Witold Katner, Redakcja Rolna TVP, www.tvp.pl/rolna, fot. sxc.hu