Czy nowe rynku zbytu są szansą dla polskiej produkcji owoców – zastanawia się Mirosław Maliszewski, prezes Związku Sadowników RP.
Jako receptę na problemy z eksportem wskazuje się pozyskanie alternatywnych rynków zbytu. Niestety wiele z tych pomysłów z różnych powodów jest nierealnymi. Rosja jest największym na świecie importerem jabłek, w 2013 r. kupiła 1.300 tys. ton tych owoców (dwa razy tyle co 10 lat temu) i gdyby nie wydarzenia z minionych miesięcy jej potencjał zakupowy nadal by rósł. Zwiększał się także nasz eksport na ten rynek – w 2011 r. sprzedaliśmy tam „tylko” ok. 300 tys. ton. Ten wzrost to m.in. efekt prowadzonej tam kampanii „Jabłka każdego dnia”, aktywności na targach i determinacji firm eksportowych. To także efekt budowanych przez lata relacji, które ostatnio były wręcz wzorowe.
Czytaj takze:
- Związek Sadowników RP stracił lokal. Były demonstracje i protesty
- Jak zagospodarować nadwyżki polskiej żywności?
Widząc chimeryczność rosyjskich władz od kilku lat nasza branża prowadzi intensywne działania w poszukiwaniu rynków zbytu mogących uzupełnić, czy wręcz w dużej części zastąpić, rosyjski. Nie było i nie jest to łatwe, bo światowy handel jabłkami jest dość stabilny. Inni najwięksi światowi importerzy to kraje blisko położone i mające ustabilizowaną „geografię importu” – Niemcy, które rocznie importują nawet 700 tys. ton, Wielka Brytania – 500 tys. ton. Polska ma w nim niewielki udział.
Wiele krajów nie dopuszcza do importu na swoje terytorium znaczących ilości produkcji z zewnątrz. Tak jest np. w przypadku USA (kupują rocznie tylko 150- 200 tys. ton, głównie z krajów Ameryki Południowej), Chin (dotychczasowy roczny import to zaledwie kilkadziesiąt tys. ton), Wietnamu (kupuje rocznie do 100 tys. ton, przede wszystkim z Chin), Korei Południowej (niemalże nic nie importuje), Japonii (śladowe zakupy zza granicy), Tajlandii (zakupy na poziomie 100 tys. ton, głównie z Australii, Nowej Zelandii i Chin).
Inne kraje stosują ograniczenia fitosanitarne, które wydają się nie do pokonania w oparciu o obecne przepisy. Kraje, które są otwarte na nasze produkty z reguły nie mają dużego potencjału zakupowego albo jesteśmy dla nich mało konkurencyjni. Tak jest chociażby z Kanadą, która co prawda w minionych latach kupowała nawet 200 tys. ton jabłek rocznie, ale przede wszystkim z USA, które w tym sezonie miały rekordowe zbiory. Zagadką jest dalsza jabłkowo-biznesowa współpraca z bogatymi państwami Zatoki Perskiej, które corocznie sporo importują (Arabia Saudyjska 100-150 tys. ton, Zjednoczone Emiraty Arabskie 100- 170 tys. ton), bo preferują występujące u nas w ograniczonych ilościach jabłka jednokolorowe. Może zmieni to prowadzona przez naszą branżą trzyletnia kampania promocyjna „Europejskie jabłka dwukolorowe”.
Podobnie jest z krajami Afryki Północnej, które są na liście dużych światowych kupców (Algieria w ostatnich latach importuje 100-130 tys. ton). Są tu trwałe przyzwyczajenia zarówno co do odmian, jak i dostawców (Włochy, Francja).
Nie wiadomo dokładnie jak będzie dalej z możliwością eksportu do krajów tj. Białoruś i Kazachstan, które wraz z Rosją tworzą Unię Celną. Jeśli się oprą presji to raczej będą importować, jeśli zaś ulegną – możemy utracić kolejnych odbiorców. Wielką niewiadomą jest także zachowanie Federacji Rosyjskiej wobec Serbii, Czarnogóry, Bośni i Hercegowiny czy Macedonii, które w zasadzie swoją produkcję ze zbiorów 2014 r. już wyeksportowały i są zainteresowane importem z Polski. Jeśli zachowanie FR będzie „sztywne” i w obawie przed reeksportem polskich jabłek obejmie także te kraje embargiem to zniknie nam kolejny ważny kanał zbytu.
Ciekawe będzie także dalsze zachowanie handlowców w krajach UE, z którą obrót teoretycznie jest swobodny. Jednak już dziś widzimy potwierdzone kilkoma miesiącami obserwacji naciski z różnych stron, aby nie robili zakupów w Polsce, a najpierw odbierali owoce od swoich dotychczasowych krajowych dostawców. Klasycznym przykładem są Czechy, które wprost dyskredytują naszą żywność, szczególnie jabłka, namawiając społeczeństwo do ich niejedzenia i niekupowania. Czy handlowcy – inaczej niż to robią obecnie – oprą się presji i wybiorą naszą bardzo tanią ofertę? Czas pokaże…
Mirosław Maliszewski
Prezes Związku Sadowników RP
Źródło: Nowa Wieś Europejska 125/2015, nowawies.com.pl