O wprowadzenie bardziej elastycznego czasu pracy, możliwość wydłużenia godzin pracy w zakładach, wystąpiła do premiera Mateusza Morawieckiego Polska Izba Mleka, organizacja zrzeszająca największe polskie spółdzielnie mleczarskie oraz prywatnych polskich przetwórców mleka.
Wszystkie nasze przedsiębiorstwa stoją w obliczu podobnego wyzwania, jakim jest utrzymanie normalnego funkcjonowania w tych nadzwyczajnych czasach – czytamy w piśmie przesłanym przez Agnieszkę Maliszewską, dyrektor Polskiej Izby Mleka.
PIM apeluje o bardziej elastyczny czas pracy dla zakładów
Maliszewska podkreśla, że wśród członków PIM widać szczególną troskę o to, w jaki sposób zapewnić, aby produkcja pozostała na niezmienionym poziomie, szczególnie w tym momencie wzmożonego zapotrzebowania na produkty mleczarskie.
Wielu pracowników już skorzystało z prawa do wolnego przysługującego na opiekę nad dziećmi. A nie można przecież wykluczyć sytuacji, że pracownicy zostaną dotknięci koronawirusem i będą musieli pozostać w domu lub, że poszczególne grupy załogi będą musiały odizolować się i przejść kwarantannę.
Zwracamy się zatem do Pana Premiera o rozważenie dostosowania przepisów dotyczących czasu pracy w celu zapewnienia maksymalnej elastyczności pracownikom i pracodawcom – potencjalnie przez złagodzenie niektórych przepisów dyrektywy UE w sprawie czasu pracy – czytamy w piśmie PIM. – Ta elastyczność w organizacji czasu pracy jest niezbędna do ochrony zatrudnienia, ale także do zapewnienia pełnej ciągłości wszystkich działań tak, aby mleko było odbierane od rolników, przetwarzane, a do sklepów trafiały regularnie dostawy produktów mleczarskich.
Mogą pojawić się braki kadrowe
Jak zauważa Grzegorz Gańko, prezes OSM w Sierpcu, choć na razie nie ma potrzeby wydłużania godzin pracy, w przypadku wzrostu liczby zachorowań mogą pojawić się braki kadrowe. Największego zagrożenia upatruje ze strony kwarantanny, bo jeśli pojawia się taka konieczność, dotyczy to dużej ilości osób, najczęściej zdrowych. Teraz w OSM w Sierpcu kilkanaście osób jest wyłączonych z pracy z powodu opieki nad dziećmi. A trzeba pamiętać, że oprócz koronawirusa są też inne choroby. Mamy okres, kiedy zazwyczaj ludzie chorują najwięcej i biorą z tego tytułu zwolnienia.
– Dlatego popieram pomysł rozluźnienia dyscypliny czasu pracy, np. dobowej – mówi Grzegorz Gańko. – Może pojawić się taka konieczność, że ci, którzy mogą pracować, będą musieli robić to w dłuższym wymiarze.
Dodaje, że choć w obecnej sytuacji wydłużenie czasu pracy wydaje się być oczywistym rozwiązaniem, to za kilka miesięcy, kiedy do zakładu przyjdą kontrole, nikt już nie będzie o tym pamiętał, a firmy będą karane z tego tytułu.
Branża mleczarska apeluje do ministra o wstrzymanie kontroli
Grzegorz Grzeszkowiak, prezes SM Gostyń uważa, że elastyczny czas pracy jest jak najbardziej wskazany. Choć nic się na razie nie dzieje, myśli o tym, by zapewnić następców, gdyby doszło do sytuacji, w której część pracowników musiałaby np. przejść kwarantannę.
– Mamy zabezpieczony zakład, są środki dezynfekcyjne, zakupiliśmy bezdotykowe termometry – mówi Grzegorz Grzeszkowiak. – Jednak okazuje się, że przepisy bhp nie przewidują, by można było mierzyć temperaturę u pracowników. I to należałoby zmienić.
Teraz nie ma możliwości zlecenia firmie ochroniarskiej mierzenia temperatury u pracowników i wszystkich osób wchodzących na teren zakładu, co by było znacznym ułatwieniem. Pracownicy mogą tylko z własnej woli zmierzyć temperaturę i to robią.
Redakcja AgroNews, fot. dreamstime.com