Z Ukrainy do Polski importowane są z roku na rok coraz większe ilości kukurydzy. Nie dość, że przez to spadają ceny tego ziarna w Polsce, to jeszcze na nasz rynek trafia towar wątpliwej jakości. Problem narasta od wielu lat, jednak resort rolnictwa nie kwapi się z interwencją…
O tym, że zalewa nas ukraińska kukurydza wiemy od dawna. Zastanawia tylko fakt, dlaczego polski rząd nie próbuje ograniczyć importu albo chociaż zaostrzyć kontroli jakościowej ziarna w zakresie pestycydów. Przecież ukraińscy rolnicy nie są zobowiązani do stosowania praktyk integrowanej ochrony roślin, tak jak to ma miejsce w krajach unijnych. A zatem nie do końca wiadomo, jakich pestycydów używali w ochronie kukurydzy.
– Wiem doskonale, że pryskają substancjami, które w Unii są już zabronione. My musimy przestrzegać wyśrubowanych norm w zakresie oprysków, a tymczasem na rynek wpuszcza się ziarno z pozostałościami zakazanych substancji. I nikt nie widzi problemu! – oburza się pan Jerzy, rolnik z zachodniopomorskiego.
I ciężko mu się dziwić, bo tak duży import powoduje spadek cen kukurydzy w Polsce. Dziś dochodzi do sytuacji, że cena ziarna paszowego za tonę kształtuje się na poziomie nawet 400 zł.
– To jest skandal, że ja nie mam gdzie sprzedać swojej kukurydzy, bo mieszalnie pasz biorą jak leci z Ukrainy. A ministerstwo nic w tej sprawie nie robi, chociaż o tym problemie mówimy od lat głośno i my rolnicy, i organizacje rolnicze – denerwuje się pan Jerzy.
Kilka dni temu w tej sprawie do Komisji Europejskiej wystąpił europoseł Krzysztof Jurgiel. Domaga się wyjaśnienia, czy UE kontroluje import zbóż z Ukrainy i sprawdza stosowanie substancji czynnych takich jak atrazyna, karbofuran, linuran, propachlor i symazyna, które w UE są zakazane. Jego zdaniem, jeśli takiej kontroli nie ma, to powinno się zakazać sprowadzania kukurydzy do Polski.
– Jestem bardzo ciekawy, co Unia odpowie panu Jurgielowi. Pewnie konkretów nie będzie. A zakaz importu ukraińskiego ziarna to powinien być od dawna! Nie dość, że psuje rynek, to jeszcze może być po prostu niezdrowe – mówi nam pan Jerzy.
Ukraińskie ziarno rujnuje polskie gospodarstwa
Dwa lata temu Parlament Europejski zgodził się na dodatkowy bezcłowy import produktów rolnych z Ukrainy, w tym kukurydzy. Z danych Komisji Europejskiej wynika, że od początku sezonu 2019/20 unijny import kukurydzy zwiększył się o 123 proc. Ponad 30 proc. tego ziarna pochodzi z Ukrainy. Do Polski w tym czasie trafiło 256,5 tys. ton kukurydzy (wzrost o ponad 130 proc. w skali roku), z czego połowa przyjechała z Ukrainy.
Ale polscy rolnicy nie wierzą w te oficjalne dane. Ich zdaniem na nasz rynek trafia o wiele więcej ukraińskiego ziarna. Twierdzą, że skala niekotrolowanego wwozu ziarna ponad ustalonymi kontyngentami jest ogromna. W założeniu Komisji Europejskiej zboże z Ukrainy miało trafiać przez nasz kraj do innych państw UE. Ale nie trafia. Bo większość ziarna zostaje w Polsce.
– Okazuje się, że zboże z Ukrainy najczęściej zostaje w Polsce, zamiast zgodnie z zamysłem Komisji Europejskiej trafiać do krajów, gdzie jest jego duży deficyt. Tak więc ziarno nie jedzie do Hiszpanii, Włoch czy Portugalii, mimo że na wjeździe do Polski jest podawane właśnie takie miejsce przeznaczenia – tak kilka miesięcy temu tłumaczył w rozmowie z nami Tadeusz Szymańczak, rzecznik Polskiego Związku Producentów Roślin Zbożowych.
Zapytaliśmy ministerstwo rolnictwa, co zamierza zrobić w tej sprawie. Odpowiedź opublikujemy.
Kamila Szałaj, fot. pixabay.com
chętnie zakupię kukurydzę ale wszyscy chcą po 800/t więc czekam na ukraińską po 600 i tyle w temacie chcecie sprzedać dostosujcie się do rynku