Niewielu hodowców trzody chlewnej wie, że ich stado może być dotknięte inwazją kokcydiów. Typowe dla kokcydiozy objawy, czyli biegunka i słaba kondycja zwierzęcia, łączone są zazwyczaj z innymi infekcjami. A efektem choroby są odczuwalne straty ekonomiczne – przy odsadzeniu hodowca traci na każdym prosięciu ok. 1,5 kg.
Kokcydiozę wywołują pasożytnicze pierwotniaki Isospora suis. Spośród 13 gatunków kokcydii ten jest najbardziej niebezpieczny dla prosiąt. Pasożyty bytują w jelicie cienkim prosiąt. Upośledzają prawidłowe trawienie oraz wchłanianie substancji pokarmowych, ponieważ wnikają do komórek nabłonka jelita i powodują zanik kosmków jelitowych. Objawy zarażenia kokcydiozą występują najczęściej między 8. a 15. dniem życia prosiąt – dlatego choroba nazywana jest „biegunką dnia dziesiątego”. O tym, że prosięta zaatakowały pasożyty Isospora suis świadczy charakter biegunki – papkowato-kremowa, koloru białego lub żółtego, z biegiem zakażenia staje się coraz bardziej wodnista (może byś pienista), bez obecności krwi. Inne objawy choroby to słaba kondycja prosięcia i nastroszona szczecina.
Szacuje się, że aż 75% polskich ferm wielkostadnych dotkniętych jest kokcydiozą. Natomiast, jak pokazały badania przeprowadzone wśród hodowców trzody chlewnej, w ramach kampanii „Policz się z kokcydiozą. Zarabiaj na profilaktyce”, wiedza na temat tej choroby jest wciąż niska i bardzo często niepełna. Problem biegunek w hodowli trzody chlewnej dostrzega aż 85% respondentów, co świadczy jak ważny to temat w aspekcie wyników ekonomicznych. Ale aż 83% z nich nie ma świadomości, że jedną z przyczyn tych biegunek może być kokcydioza. Biegunki również są stawiane na pierwszym miejscu wśród wszystkich chorób występujących w stadzie (81%).
Spośród wszystkich ankietowanych respondentów 59% deklaruje znajomość kokcydiozy, ale jednocześnie blisko 90% hodowców nie zna lub błędnie wskazuje przyczyny wystąpienia kokcydiozy na fermie. Zdecydowana większość nie wie, jak z nią walczyć, jak jej zapobiegać i, co ważne, jakie są skutki zaniechania leczenia.
Zważywszy nie tylko na badania kampanii, ale również na wcześniejsze dane szacunkowe Jan Biegniewski, prezes POLSUS, mocno akcentuje konieczność wzmocnienia świadomości polskich hodowców w problematyce kokcydiozy: –Tylko profilaktyczne leczenie, prowadzone systematycznie, pod kontrolą lekarza, pozwoli hodowcom zniwelować straty ekonomiczne powodowane kokcydiozą. Świadomość tych strat jest wciąż mało dostrzegana – tymczasem niemal każda ferma w Polsce została dotknięta kokcydiozą. Pytanie, ilu hodowców wie, że stado cierpiące na charakterystyczną biegunkę, powinno być leczone w kierunku kokcydiozy? Kampania ma za zadanie poszerzyć wiedzę na temat metafilaktyki kokcydiozy w Polsce.
Niepokojący jest również fakt, że aż 22% hodowców, którzy słyszeli o kokcydiozie, nie podejmuje żadnych kroków jej przeciwdziałania. Powód? Nie wiedzą, jak leczyć chorobę lub uważają, że pojawiła się w hodowli tylko raz i nie zauważyli jej nawrotów. A jak pokazuje praktyka hodowlana i podkreśla wielu lekarzy weterynarii, jeśli kokcydia raz zaatakują stado, to niezwykle trudno jest je całkowicie usunąć z fermy. Natomiast aż 57% hodowców deklarujących znajomość choroby twierdzi, że można ją usunąć z fermy. Wśród nich 41% podaje, iż jest to możliwe z wykorzystaniem szczepionek, przy czym 29% hodowców potwierdza stosowanie takich szczepionek. Tymczasem na kokcydiozę nie ma szczepionki – zarówno w przypadku zapobiegania, jak i leczenia stosuje się antybiotyk, dlatego w tym przypadku nieskuteczne będą jakiekolwiek szczepionki.
Jak pokazały wyniki badań nawet grupa hodowców deklarujących znajomość choroby ma błędne przekonania na temat leczenia i zapobiegania kokcydiozie. Hodowcy bagatelizują ją, stąd aż 73% ankietowanych uważa, że skutki kokcydiozy są porównywalne do innych chorób oraz, że stanowi niewielkie zagrożenie – aż 47%.
Niedocenianie skutków kokcydiozy to jeden z błędów, który skutkuje zwiększeniem kosztów leczenia w trakcie tuczu, a w konsekwencji zmniejszeniem zysków. Dowodem na to są opinie hodowców, którzy spotkali się z chorobą w hodowli – ponad połowa z nich przyznaje, że kokcydioza była przyczyną dotkliwych strat ekonomicznych.
– Choroba wyniszcza organizm prosięcia, więc konsekwencje kokcydiozy mogą być poważne i długoterminowe. Następuje zahamowanie przyrostów masy ciała (m.c.) prosiąt, co wpływa na obniżenie m.c. przy odsadzeniu prosiąt i występowanie tzw. „niewyrównanych miotów”. Bardzo często chore prosię nie traci apetytu, czasem nawet pobiera więcej paszy, ale jego organizm nie jest w stanie jej przyswoić. W związku z tym nakłady finansowe wynikające z zakupu paszy wzrastają i nie przekładają się na przyrosty m.c. prosiąt – przestrzega prof. Zygmunt Pejsak, kierownik Zakładu Chorób Świń Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach, który wspiera merytorycznie działania kampanii.
Dlatego bardzo ważne jest prowadzenie systematycznej walki z kokcydiozą – tzw. metafilaktyki, czyli leczenie przed wystąpieniem objawów. Polega ono na podaniu preparatu, którego składnikiem aktywnym jest toltrazuril. Dawka leku powinna być dostosowana do m.c. prosięcia. Stosowanie metafilaktyki pozwala hodowcy zyskać: przy odsadzeniu średnio 1,4 kg na prosię, a na koniec tuczu średnio 5,6 kg na tuczniku.
W przypadku kokcydiozy systematyczne podawanie leku każdemu prosięciu jest w stanie zabezpieczyć stado przed chorobą. Hodowcy na pewno szybko odczują wymierne korzyści takich działań profilaktycznych – dodaje prof. Zygmunt Pejsak.
Źródło: PZHiPTC POLSUS, Kujawsko-Pomorski Ośrodek Doradztwa Rolniczego, www.kpodr.pl, fot. sxc.hu