Tegoroczna susza, ASF i rosnący import świń do Polski powodują, że kondycja finansowa naszych producentów trzody chlewnej jest bardzo zła. Dlatego chcieliby wdrożenia mechanizmów, które ograniczą niechciany import i zaostrzą kontrole weterynaryjne przywożonych do Polski zwierząt.
Sytuacja producentów trzody chlewnej jest bardzo trudna. Dziś za kilogram żywca otrzymują oni około 4 zł, a ci ze stref zagrożonych wirusem ASF – nawet 2,5 zł. To znacznie poniżej kosztów produkcji.
– W tej chwili stan jest taki, że ogólnie dopłacamy już nawet 60–70 zł do 30-kilogramowego warchlaka (…). Jak tak dalej pójdzie, to za chwilę polski producent nie będzie miał nic do powiedzenia i zniknie z powierzchni ziemi – alarmował kilka dni temu podczas posiedzenia sejmowej komisji rolnictwa Zbigniew Ajchler, poseł PO i producent trzody chlewnej.
Niechciany import świń dobija polskich rolników
Poseł wystąpił do ministra rolnictwa z pytaniem, czy resort planuje wdrożenie mechanizmów, które ograniczą niechciany import świń oraz zaostrzą kontrole weterynaryjne dot. ASF i przywożonych do Polski zwierząt.
– Wydaje mi się, że kontrole, które należałoby wprowadzić z premedytacją, mogłyby być częścią zabezpieczenia Polski przed ASF, chociażby w związku z napływem żywych zwierząt. Nie można pozwolić, żeby dochodziło do sytuacji, aby w swobodny sposób taka ilość, nazwijmy to pod znakiem zapytania, żywności i żywych zwierząt pod względem jakości wpływała do naszego kraju – powiedział Ajchler.
Minister rolnictwa przypomniał, że w Unii Europejskiej nie ma żadnych mechanizmów regulacyjnych odnośnie do produkcji wieprzowiny.
– To, w jakiej sytuacji jesteśmy teraz, jest skutkiem wielu lat zaniedbań, związanych z redukowaniem polskiej hodowli i otwieraniem rynku na bardzo silną i prężną ekspansję, przede wszystkim wieprzowiny duńskiej. (…) Na świecie w rolnictwie produkcja surowca nie jest opłacalna. Zyski, wartość dodana powstają w następnych ogniwach łańcucha: w przetwórstwie i w handlu. Zredukowaliśmy siebie wyłącznie do producentów surowca. Teraz cierpimy – mówił Ardanowski.
W jego przekonaniu wzmocnienie kontroli weterynaryjnej nie rozwiąże sprawy.
– W zdecydowanej większości dotychczasowe kontrole nie wykazują, że do Polski napływa jakaś ogromna ilość chorych zwierząt albo że importowane mięso nie spełnia norm bezpieczeństwa – powiedział.
Ale dodał, że zwiększy intensywność kontroli, m.in. dzięki wsparciu SANEPIDu. Jednocześnie zastrzegł, że nie ma „nie ma skutecznej możliwości zablokowania czy zamknięcia otwartego w ramach przepisów unijnych i traktatów rzymskich rynku tylko dlatego, że nam się wydaje, iż tym mechanizmem kontrolnym możemy zablokować obrót”.
Zdaniem ministra potrzebne są działania stabilizujące rynek, odtwarzające polską produkcję, zwiększające efektywność i opłacalność produkcji prosiąt i warchlaków. Liczy w tej kwestii na propozycje branży.
– Dramatycznie pozbywamy się części hodowlanej. Tuczniki ktoś w Polsce będzie hodował w mniejszych czy większych gospodarstwach, natomiast pozbywamy się części hodowlanej – zauważył minister.
Podpatrzyć u innych
Ardanowski uważa, że należałoby również skorzystać z doświadczenia innych krajów, które rozwinęły produkcję świń.
– Jeżeli w stanie Utah w Ameryce powstają ogromne fermy trzody chlewnej, które mają dziesiątki tysięcy macior w jednym miejscu, jeżeli wokół wielkich miast rosyjskich powstają kombinaty rolno-przemysłowe, które mają 5 tys. macior w cyklu zamkniętym, jeżeli w ciągu ostatnich kilku, góra kilkunastu, lat powstały ogromne fermy w Hiszpanii, na pustyni – to są to wszystko te elementy, które my, rozwijając hodowlę w Polsce, chcąc ratować hodowlę w Polsce, musimy wziąć pod uwagę. Chętnie piszę się na taką dyskusję. Spróbujemy razem znaleźć rozwiązania – powiedział Ardanowski.
Będzie analiza rynku i propozycje rozwiązań
Minister zapowiedział przygotowanie pogłębionej analizy o sytuacji na rynku trzody chlewnej i ewentualnych działaniach, które mogłyby poprawić opłacalność produkcji tych zwierząt. Jednocześnie przypomniał, że jednym z takich narzędzi, z których już można korzystać jest produkcja żywności na małą skalę w ramach działalności MOL (marginalnej, ograniczonej i lokalnej) oraz uproszczony handel detaliczny.
– Tu nie potrzeba zezwoleń od lekarza weterynarii, wszystkich skomplikowanych wymagań, które w 2014 r. wprowadził pan minister Sawicki. Chodzi właśnie o to, żeby jak najwięcej rolników, mających własne świnie, nie sprzedawało ich za bezcen do długich łańcuchów dostaw, tylko żeby rolnicy przetwarzali je w postaci MOL-a, którego założenie będzie wyjątkowo proste, a następnie – sprzedawali na rynku lokalnym. Temu też służy rozszerzenie handlu detalicznego – mówił Ardanowski.
oprac. Kamila Szałaj, fot. pixabay.com