Na wczorajszym posiedzeniu komisji rolnictwa sadownicy zapowiedzieli, że jeśli sytuacja ze skupem jabłek przemysłowych przez firmę Eskimos się nie poprawi, będą protestować. Chodzi przede wszystkim o zapłatę za owoce.
Na wczorajszym posiedzeniu komisji rolnictwa posłowie zajęli się interwencyjnym skupem jabłek przemysłowych. Prowadzi go firma Eskimos, która jako jedyna zdecydowała się skupić 500 tysięcy ton tych owoców i je przetworzyć. Zakład uzyskał od państwa gwarancje kredytowe, które pozwoliły na zaproponowanie sadownikom ceny 25 gr za 1 kg, a więc znacznie wyższej niż oferowana przez inne podmioty.
Skup ruszył pod koniec października 2018 r. I od razu pojawiło się wiele trudności i opóźnienia w płatnościach. Część firm, które miały przerobić jabłka dla Eskomisa, wycofały się.
Ale jak zapewniał wiceminister rolnictwa Tadeusz Romańczuk, Eskimos realizuje zadanie, którego się podjął.
– Połowa tego kontraktu jest w realizacji – poinformował wiceminister.
– To trwało, ale to nie jest interwencyjny wykup jabłek. Jest to akcja na zasadzie komercji – wyjaśnił.
– Firma podjęła się, aby skupić i przetworzyć przy pewnej pomocy ministerstwa, a nie rządu. Należy się cieszyć, że taka firma się znalazła. Ta współpraca trwa, dwie transze, które w umowie są zapisane, zostały już wykonane. Myślę, że rolnicy, którzy w tym uczestniczą, już niedługo też to odczują – powiedział Romańczuk. Dodał, że jest to działalność komercyjna, a więc firma, skupując jabłka, musi na tym zarobić. Wyraził przekonanie, że umowa między KOWR-em a Eskimosem zostanie zrealizowana.
Sadownicy zwracali jednak uwagę, że problemy nadal się piętrzą. Dziś zakontraktowane jabłka gniją.
– Umowy podpisywaliśmy w listopadzie. Dziś jabłka gniją, palety się psują. Finał jest taki, że jabłek nie ma, jest za to czysta strata – mówił Jacek Wiśniewski, sadownik z Wielkopolski.
Zdaniem sadowników akcja zdjęcia z rynku pół miliona ton jabłek ruszyła o miesiąc za późno. Ale jest efekt: ceny jabłek na rynku drgnęły. Dziś oscylują wokół 22 gr za 1 kg.
– To pokazuje, że działania na rynku przynoszą skutek, są potrzebne. Tylko osoby z ministerstwa, które się za to biorą, powinny być kompetentne – mówił przedstawiciel sadowników.
– Naszym zdaniem problem po części rozwiązałyby umowy kontraktacyjne, które związałyby sadownika i zakłady przetwórcze – dodał.
Sadownicy zwracali uwagę, że problemy z nadpodażą jabłek były do przewidzenia.
Podkreślali, że choć minister Jan Krzysztof Ardanowski chciał pomóc sadownikom, to pomoc ta przyszła za późno. Ich zdaniem resort powinien wcześniej przygotować plan zaradczy.
– Już w maju wiadomo było, że będzie katastrofa, że tych jabłek będzie bardzo dużo – mówił sadownik spod Grójca.
Sadownicy zapowiedzieli, że jeśli nie otrzymają pieniędzy za skupione jabłka, będą protestować.
– Zasypiemy Eskimosa i tymi jabłkami, i tymi paletami – mówili.
Do tej pory Eskimos zakontraktował 450 tys. ton jabłek przemysłowych i rozpoczyna ich przerób na koncentrat jabłkowy, sok NFC, przecier jabłkowy oraz mrożoną kostkę. Firma chce też uruchomić produkcję alkoholu z gorszego asortymentu jabłek.
Kamila Szałaj, fot. flickr.com