Jak Wspólna Polityka Rolna wpływa na zmiany w polskim rolnictwie?

Bez Wspólnej Polityki Rolnej UE polskie rolnictwo nie mogłoby nadrobić wielu zapóźnień, jakie zostały nam w spadku po okresie komunizmu. Wciąż jednak jest jeszcze wiele do zrobienia. Szansą na to jest kolejna siedmioletnia perspektywa budżetowa UE i związane z nią zmiany w funkcjonowaniu WPR. O szansach i wyzwaniach stojących przed polskim i europejskim rolnictwem dyskutowano podczas zorganizowanej przez EURACTIV.pl oraz Biuro Informacyjne Parlamentu Europejskiego w Polsce debaty eksperckiej pt. „Jak Wspólna Polityka Rolna wpływa na zmiany w polskim rolnictwie oraz wspiera rozwój obszarów wiejskich”.

 

 

Rolnictwo to bardzo ważny element polskiej gospodarki. Około 10,5 proc. Polaków pracuje w tym sektorze, a 40 proc. mieszka na obszarach wiejskich. Tymczasem rozpoczęły się rozmowy o nowej perspektywie budżetowej UE na kolejne siedem lat, które przesądzą o przyszłym budżecie Wspólnej Polityki Rolnej (WPR) oraz tym, jakie będą alokacje na politykę spójności, która także mocno wpływa na rozwój obszarów wiejskich.

Polska skorzystała na WPR

Komisja Europejska wydała na początku grudnia komunikat w sprawie zmian w WPR. Podkreśliła w nim m.in. znaczenie tej polityki dla całej UE na przestrzeni kilkudziesięciu lat. Dyrektor Generalny w Dyrekcji ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich w Komisji Europejskiej (DG AGRI) Jerzy Bogdan Plewa przypomniał, że Wspólna Polityka Rolna budziła wiele obaw nim Polska weszła do UE i trzeba było rozwiewać wiele mitów.

Jerzy Bogdan Plewa, Dyrektor Generalny w Dyrekcji ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich, Komisja Europejska

– Bilans dla polskiego rolnictwa i obszarów wiejskich po przystąpieniu do UE przedstawia się korzystnie. Nastąpiła stabilizacja dochodów, poprawa stanu infrastruktury, poprawa jakości przetwórstwa czy wzrost globalnej produkcji rolniczej. Ale najważniejsza jest chyba kwestia handlu zagranicznego. Przed wejściem do UE polska wymiana handlowa z krajami europejskimi wynosiła 7-8 mld euro. Mam tu na myśli import i eksport. Dziś tylko dodatnie saldo handlowe za 2017 r. wyniosło 9 mld euro. Takie są dane GUS  – powiedział Jerzy Plewa. Jak jednak zastrzegł, choć wciąż jest jeszcze w Polsce wiele do zrobienia, to co się wydarzyło w naszym kraju jest jednym z najbardziej spektakularnych sukcesów gospodarczych ostatnich lat.

Z kolei wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi w polskim sejmie – poseł Jan Krzysztof Ardanowski (PiS) zasugerował postawienie sobie pytania o to, czy polskie rolnictwo istniałoby bez UE.


Jan Krzysztof Ardanowski, Wiceprzewodniczący Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi, Sejm RP

Oczywiście, że tak. Jakoś by funkcjonowało. Jestem jednak przekonany o tym, że korzyści z objęcia Polski WPR mimo wszystko przewyższają ewidentne straty. Przede wszystkim środki unijne w ramach WPR były większe niż te, które byłyby w stanie na ten cel przeznaczyć kolejne polskie rządy. Dodatkowa korzyść jest taka, że jeżeli pojawiały się środki unijne dla wsi i rolników, to musiały się znaleźć także środki państwowe na współfinansowanie. Bez względu na to, czy rządziła lewica czy prawica. Jeszcze jedną korzyścią było na pewno zharmonizowanie standardów bezpieczeństwa żywności. Unijne standardy są przecież standardami światowymi. A bez tych działań nie byłoby sukcesu eksportowego polskiej żywności. Nie można też zapomnieć o modernizacji polskich gospodarstw. Z drugiej jednak strony było także sporo chybionego wydawania środków unijnych – tłumaczył.

Zwrócił też jednak uwagę na kwestie problematyczne. Jego zdaniem, nierzadko brano pieniądze bez zastanowienia nad sensem ich wydawania.

– Nie było dobrej analizy ekonomicznej poszczególnych inwestycji. Działacze partii chłopskiej żartowali, że najpopularniejszym sportem na polskiej wsi było >>wyciskanie Brukselki<<. Rolnicy zaczęli uważać, że >>im się należy<<. Nieuzasadnione inwestycje w wielu gospodarstwach doprowadzały je często do trudnej sytuacji – powiedział.

Zdaniem posła Ardanowskiego „błędem było także zniszczenie drobnych zakładów przetwórczych pracującego dla rynków lokalnych".

– Czkawką odbija nam się także prywatyzacja dużego przetwórstwa, ponieważ duża jego część jest teraz w rękach inwestorów zagranicznych, nie liczących się z polskimi rolnikami. Uważam jednak, że te wszystkie błędy można jeszcze naprawić, a korzyści z WPR są większe niż straty – mówił poseł.

Przewodniczący Komisji ds. Rolnictwa i Rozwoju Wsi w Parlamencie Europejskim Czesław Siekierski (PSL) zaapelował jednak, aby pamiętać o tym, że na początku polskiej drogi do integracji z UE wielu zagrożeń nie było widać.

Czesław Siekierski, Przewodniczący Komisji ds. Rolnictwa i Rozwoju Obszarów Wiejskich, Parlament Europejski

– Teraz patrzymy z innej perspektywy. Dziś jesteśmy bardzo kompetentni. Ale trzeba patrzeć z perspektywy tamtego okresu – podkreślił.

Jak dodał, „za mało mówimy o wartości wspólnego rynku”.

– To wspólny rynek jest najważniejszy, a nie te wszystkie pieniądze, które do nas trafiły. To wspólny rynek kształtuje wszystkie możliwości. UE sprawiła też, że rolnicy przestali narzekać, a zabrali się za przeprowadzanie zmian. Trzeba docenić również pomoc techniczną i ekspercką ze strony UE. Wszystkich zaskoczyliśmy bardzo szybkim dostosowaniem się do nowych wymogów. Dzięki WPR udało nam się rozwiązać wiele problemów w rolnictwie. Ale dziś ważna jest nie tylko sytuacja wewnętrzna, ale także uwarunkowania zewnętrzne – sytuacja na rynkach światowych, spekulacje na giełdach czy podpisywane przez UE umowy międzynarodowe – zwraca uwagę europoseł.

Bolączki polskiego rolnictwa

Wszyscy uczestnicy debaty chwalili wpływ WPR na polską wieś. Zastrzegali jednak, że trzeba pamiętać również o tym, czego jeszcze nie udało się zrealizować. Jak zwraca uwagę prof. Renata Grochowska z Instytutu Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki żywnościowej największą bolączką polskiego rolnictwa jest niekorzystna struktura agrarna.

dr hab. Renata Grochowska, prof. nadzw., Instytut Ekonomiki Rolnictwa i Gospodarki Żywnościowej, Państwowy Instytut Badawczy

– Zaledwie 30 proc. użytków rolnych znajduje się w gospodarstwach większych obszarowo, podczas gdy w większości krajów UE udział ten wynosi 80-90 proc. Prawie połowę polskich gospodarstw stanowią jednostki wytwarzające do 4 tys. euro standardowej produkcji (SO), i z tych gospodarstw pochodzi jedynie 6 proc. SO ogółem. Z kolei udział gospodarstw generujących powyżej 100 tys. SO wynosi ok. 2 proc. i odpowiadają za wytworzenie w rolnictwie polskim 35 proc. ogółu SO. Dla porównania,  takich gospodarstw w krajach Beneluksu jest  50 proc., w Niemczech i Francji  37 proc., a w gospodarstwach tych powstaje  90 proc. wartości SO. Dysproporcje są zatem bardzo widoczne i będą niekorzystnie wpływać na pozycję konkurencyjną polskich gospodarstw w przyszłości – tłumaczy ekspertka.

Jej zdaniem kolejną bolączką polskiego rolnictwa to jego niska produktywność, w tym produktywność ziemi (w 2014 r. była o ok. 40 proc. niższa od UE-15) oraz produktywność pracy, która mierzona wytworzoną produkcją stanowiła w 2014 r. ok. 30 proc. przeciętnego poziomu w UE i zaledwie 17 proc. wydajności pracy w UE-15.

Niższą wydajność pracy ma tylko rolnictwo rumuńskie i chorwackie. Niskiej wydajności pracy sprzyja ciągle duża liczba pracujących w rolnictwie, która wpływa niekorzystnie na relacje między zasobami pracy a zasobami ziemi i kapitału.

Rozdrobnieniu struktury agrarnej towarzyszy niski poziom integracji poziomej rolników, jak i integracji pionowej producentów rolnych z odbiorcami. Pojedynczy producent dysponujący niewielką skalą produkcji, brakiem dostępu do wyposażenia technicznego i nowoczesnych technologii nie jest w stanie skutecznie reagować na zmiany zachodzące w jego otoczeniu. Dla przykładu przeciętna grupa producentów trzody chlewnej w Wielkopolsce liczy około 15 członków, a mleka 18 osób. Takie grupy traktowane są jak większy rolnik.

– Okazuje się, że problemem grup nie jest brak inwestycji, ale deficyt umiejętności biznesowych, negocjacyjnych, marketingowych, ekonomicznych w porównaniu z dostawcami środków do produkcji oraz odbiorców płodów rolnych – podkreśliła prof. Grochowska.

Problemem jest także coraz bardziej masowa ucieczka kolejnych pokoleń ze wsi do miast. Ponieważ brakuje na wsi pozarolniczych miejsc pracy czy odpowiedniej infrastruktury telekomunikacyjnej, kolejne pokolenia szukają swojego miejsca poza rolnictwem i nie przejmują gospodarstw.

Natomiast prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa Maria Fajger zwraca uwagę na to, że nie udało się wciąż przybliżyć poziomu życia na polskiej wsi do poziomu życia w mieście.

Maria Fajger, Prezes Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa

– Mimo ogromnych funduszy przeznaczonych na obszary wiejskie ciągle ta dysproporcja jest duża. Jest jednak grupa rolników, którzy są bardzo aktywni i bardzo świadomie realizują swoje plany biznesowe. I to jest sukces. Ale nie możemy osiadać na laurach. Świat idzie dalej i my też musimy. Obszar wsparcia inwestycyjnego w nowej WPR to wciąż wyzwanie. A ponieważ małe gospodarstwa wciąż będą funkcjonować, musimy im zaoferować warunki do rozwijania konkurencyjności albo dodatkowe źródła dochodu. Rola i funkcja małych gospodarstw to również rozwój upraw i hodowli przyjaznej środowisku  – powiedziała prezes ARiMR.

Kwestie te znajdują się już w czteroletnim rządowym planie dotyczącym rolnictwa i obszarów wiejskich.

– Taki okres wynika z kalendarza wyborczego i czteroletnich kadencji rządu – tłumaczył Podsekretarz Stanu w Ministerstwie Rolnictwa i Rozwoju Wsi Ryszard Zarudzki przypomniał, że rząd realizuje również „Strategię zrównoważonego rozwoju wsi, rolnictwa i rybactwa na lata 2012-2020”. Trwają obecnie prace nad jej aktualizacją, która uwzględni ustalenia przyjęte w Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju. Przyszłe działania oparte będą o cztery filary: stabilizację dochodów gospodarstw rolnych i opłacalną produkcję rolną; jakość życia i środowiska na obszarach wiejskich; pozarolnicze miejsca pracy i aktywną społeczność lokalną oraz sprawną administrację.

Ryszard Zarudzki, Podsekretarz Stanu, Ministerstwo Rolnictwa i Rozwoju Wsi

– Mamy precyzyjnie sformułowane priorytety. Jeszcze w marcu przedstawiony będzie projekt tego dokumentu na Komitecie Koordynacyjnym ds. polityki rozwoju. Wkrótce będzie przeprowadzona ocena ex-ante a następnie konsultacje społeczne tego dokumentu. Będzie to strategia o charakterze średniookresowym. Ważne jest także, aby w rozwój obszarów wiejskich nie była zaangażowana tylko WPR, ale też inne polityki unijne i krajowe – mówił wiceminister.

Punkt widzenia rolników

Debacie przysłuchiwała się Monika Styczek-Kuryluk, która wraz z mężem Robertem, prowadzi 30 hektarowe, ekologiczne gospodarstwo rolne. Gospodarstwo mieści się we wschodniej części Polski, w powiecie włodawskim. Podkreślić należy fakt, że gospodarstwo jest certyfikowane od 1995r. Pani Styczek-Kuryluk odniosła się do wszystkich wypowiedzi prelegentów, wybierając z jej perspektywy najbardziej istotne kwestie.

– Kilka pierwszych lat po przystąpieniu Polski do UE nastąpiła wielka zmiana – wraz z pojawieniem się nowych maszyn, pojawiły się również nowe możliwości. Polska wieś znacznie się zmodernizowała. Jako rolnicy jesteśmy za to wdzięczni. Niemniej jednak obserwujemy trend wyludniania się wsi. A często największym marzeniem ludzi żyjących na wsi jest edukacja dzieci w miastach i znalezienie dla nich dobrze płatnych etatów. Zbyt skomplikowana i wymagająca biurokracja stają na drodze rozwoju drobnego przetwórstwa – mówiła.

Rolniczka podzieliła obawę Pana Siekierskiego o przyszłość europejskiego rolnictwa.

– W chwili obecnej mamy do czynienia z szybko postępującym zatracaniem umiejętności właściwego gospodarowania ziemią przez rolników. Dzisiejsi rolnicy bardziej zwracają uwagę na to do których upraw są większe dopłaty, niż na to jakie rośliny będą najlepiej odpowiadać glebie, na której rolnik gospodarzy. Niezaprzeczalnym faktem jest znaczne ubożenie jakości i potencjału gleby. Rolnicy niestety często mają bardzo krótkowzroczną perspektywę. Nie umieją ocenić plonowania na przestrzeni lat. Liczy się jedynie okres od zasiewów do zbioru – mówiła.

Kolejnym ważnym elementem jest podejście do jakości i poziomu życia w ogóle. Pani Styczek-Kuryluk, dziś jako rolnik ekologiczny, ale przez 30 lat jako mieszkanka Warszawy, uważa że dziś jej jakość życia na wsi jest zupełnie inna, znacznie lepsza od tej jakości miejskiej.

Nie należy narzucać komuś jak ma żyć, tylko dlatego bo wydaje nam się, że wiemy co będzie lepsze dla innej osoby. Bardzo ważnym aspektem jest również ogólno-panujące przekonanie, że małe rodzinne gospodarstwa są nieefektywne i nieuzasadnione ekonomicznie. Ludzie nauki traktują nas, drobnych rolników, jak dane statystyczne, które należy usunąć z mapy ekonomii tylko dlatego bo stanowimy pewne odchylenie od głównego trendu, jako margines błędu – mówiła.

Pani Styczek-Kuryluk chciała podkreślić tym samym, że ma takie same prawa co duży przemysłowi rolnicy. I jako rolnik nie tylko polski, ale też europejski, pyta czy obecny kształt WPR rzeczywiście chroni ją jako dzisiejszego producenta?  Czemu na przykład rynek europejski jest zalewany od ostatnich 2 lat pestką dyni pochodzącą z poza UE? Czy WPR nie ma na celu przede wszystkim zabezpieczać rynek europejski dla ekonomicznie uzasadnionego funkcjonowania rolników żyjących i produkujących na terenie krajów UE?

Monika Styczek-Kuryluk zwróciła uwagę na pozytywne znaczenie harmonizacji bezpieczeństwa żywności na poziomie UE. „Musieliśmy wprowadzić wiele nowych rozwiązań i niemal co roku podwyższamy jakość poziomu bezpieczeństwa. Na przykład pojawia się konieczność mycia pestek dyni, bo takie wymogi mają już zachodni odbiorcy. Czyli unijne regulacje motywują nas do podnoszenia jakości”. Na te powyższe i inne pytania nadal trzeba szukać jasnych odpowiedzi. A debaty takie jak ta, w której słyszany będzie również, a może i przede wszystkim głos rolników, powinny stać się stałym elementem na mapie drogowej polityków i osób współdecydujących o kształcie WPR.

Nowa WPR rozwiąże problemy?

Polskie rolnictwo wciąż odstaje od rolnictwa w krajach UE-15 pod względem wykorzystywania nowych technologii. Jak wyjaśniał wiceminister Ryszard Zarudzki, ta „luka technologiczna w efekcie może zwiększyć rentę zapóźnienia, ponieważ w polskim rolnictwie inwestycje zwykle powiązane są technologiami nowej generacji”.

Polscy rolnicy wciąż muszą dużo inwestować w technologie poprawiające efektywność produkcji, czy w rozwiązania niskoemisyjne.

– Zmiany strukturalne w Polsce zachodzą powoli a największy postęp technologiczny widać w dużych gospodarstwach. Chodzi o to, żeby dostosować do nowych realiów także gospodarstwa małe i średnie. Z Programu Rozwoju Obszarów Wiejskich na lata 2014-2020 wspieramy głównie średnie gospodarstwa, które w efekcie zmian mają się stać konkurencyjne. Wspieramy również najlepsze z gospodarstw mniejszych – takie, które mają pomysł na dojście do grupy gospodarstw średnich i konkurencyjnych na globalizującym się rynku. W puli małych gospodarstw jest około 760 tys. rolników. W PROW nie mamy jednak środków dla wszystkich – mówił wiceminister.

Innym źródłem finansowania inwestycji w gospodarstwach są płatności bezpośrednie. Rolnicy, mając swobodę w sposobie ich wydawania mogą optymalizować swoje decyzje inwestycyjne – coroczne badania ankietowe prowadzone przez MRiRW potwierdzają, że wsparcie w formie płatności bezpośrednich nie tylko pokrywa część bieżących kosztów produkcji, ale ułatwia także prowadzenie inwestycji.

Jerzy Plewa szansy upatrywał w nowym pokoleniu rolników.

– Młodzi rolnicy, tak jest w całej UE, zarządzają większymi gospodarstwami, mają lepsze dochody, zatrudniają więcej pracowników, mają też większą skłonność do ryzyka i innowacji. Ich zatrzymanie na wsi to nie tylko zadanie dla KE.  Dużo mogą zrobić także państwa członkowskie. W pierwszym filarze WPR mamy możliwość zwiększania dopłat dla młodych rolników, a w drugim filarze są dodatkowe środki dla osób rozpoczynających działalność rolniczą. Z drugiej strony wydłuża się też wiek aktywności w wielu zawodach, również u rolników. Sytuacja w Polsce jest i tak lepsza niż w innych krajach UE. 40 proc. rolników ma nie więcej niż 44 lata. Tymczasem w UE odział takich rolników to 22 proc. Czy ta różnica się utrzyma? – mówił dyrektor DG AGRI.

Wśród nowych propozycji, nad którymi pracuje KE mają się znaleźć także rozwiązania poprawiające infrastrukturę i poziom życia na wsi, np. poprzez rozwój szybkiego internetu. Barierami w przejmowaniu gospodarstw są natomiast zdaniem Jerzego Plewy prawo podatkowe i spadkowe oraz przepisy dot. obrotu gruntami. „To już jednak kwestia prawa krajowego”  – zastrzegł przedstawiciel KE.

Prof. Renata Grochowska stwierdziła, że WPR była dotąd nieskuteczna w tworzeniu pozarolniczych miejsc pracy na obszarach wiejskich. Według danych ARiMR w ramach poprzedniego PROW na lata 2007-2013 powstało jedynie 38 tys. nowych miejsc pracy na wsi.

Przyczyn jest wiele. Środki przeznaczone na ten cel traktowane są sektorowo, nie ma powiązań z innymi unijnymi politykami, np. polityką spójności, która może wesprzeć te działania. Głównymi barierami, które utrudniają rozwój przedsiębiorczości na terenach wiejskich są skomplikowane przepisy prawne, niski poziom infrastruktury i gorszy dostęp do kapitału. Moim zdaniem, tworzeniu pozarolniczych miejsc pracy może sprzyjać upowszechnienie nowych technologii cyfrowych na obszarach wiejskich. Wśród nich można wymienić przykładowo internet rzeczy, big data, blockchain, rzeczywistość wirtualną czy rozszerzoną. Wydaje się to całkiem realne. Kiedyś nie wierzyliśmy w samochody elektryczne, a dzisiaj są one codziennością. Już dziś co piąty mieszkaniec wsi korzysta na co dzień z internetu. Zwiększa się poziom wykształcenia na wsi. Poprzez tworzenie struktur, które by wsparły rozwój technologii cyfrowych pojawi się także więcej możliwości znalezienia zdalnej pracy w nowoczesnych zawodach. Już powstają różnego typu start-upy, także rolnicze, pracujące na korzyść rolnictwa, np. analizują pomiary satelitarne NASA oraz ESA i na ich podstawie dostarczają informacje o stanie upraw na polach lub produkują drony, które pomagają tworzyć ortofotomapy lub monitorować nawodnienie pól. Pójście w tym kierunku jest ogromną szansą – przekonywała ekspertka.

Co dalej z dopłatami bezpośrednimi?

Poseł Jan Krzysztof Ardanowski przypomniał, że dopłaty bezpośrednie kiedyś miały zapewnić przeżycie rolnikom, którzy mieli niskie dochody z gospodarstw i nie mieli realnej alternatywy innego zatrudnienia.

– Teraz jest inaczej. Zmienia się rynek pracy. Brakuje ludzi w różnych zawodach. Więc można już myśleć, jak środki, które pełniły w pewnym sensie funkcję wsparcia socjalnego, przeznaczyć bardziej efektywnie. Jestem jednak przekonany, że państwo powinno zapobiegać wyludnianiu się wsi. Konieczna jest pomoc wspierająca rozwój infrastruktury i poprawę jakości życia. Można i trzeba to realizować także poprzez nowe funkcje, jakie wieś może pełnić na rzecz całego społeczeństwa. Trzeba realizować coś bardziej aktywnego, innowacyjnego, nastawionego m. in. na rozwój zrównoważony i wykorzystywanie różnych pojawiających się nisz rynkowych – podkreślił.

Wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Rolnictwa dodał też, że „system płatności i jego nadzorowanie spełniają jego zdaniem niewielką rolę w zrównoważonym rozwoju.

– Jeśli duże gospodarstwa mają tylko uprawy, czyli nie ma na nich zwierząt, to jeden traktorzysta wystarczy na 300 ha pola. Nie ma tu mowy o zrównoważeniu. A monokultury zbożowe z coraz bardziej dominującą uprawą kukurydzy? Przecież to zagrożenie. Na świecie zmarnowaliśmy bezpowrotnie 30 proc. gleb. Taki był jeden z wniosków niedawnej konferencji klimatycznej w Paryżu. Gleboznawstwo zniknęło tymczasem u nas z programów kształcenia rolników w szkołach zasadniczych i technikach rolniczych. , a zostało już tylko jako przedmiot na studiach rolniczych. Dbanie o gleby, ich żyzność, zawartość materii organicznej, to nie tylko konieczność na dziś, ale także zobowiązanie wobec kolejnych pokoleń. Trzeba generalnie wiązać dopłaty bezpośrednie z efektywnością produkcyjną gospodarstwa i realizowanych przez nie zachowań chroniących przyrodę. Nie wolno niszczyć mniejszych gospodarstw. Trzeba pomóc im w przebranżowieniu, nastawieniu na bardziej pracochłonne kierunki produkcji, np. rolnictwo ekologiczne, wykorzystanie możliwości sprzedaży bezpośredniej i rolniczego handlu detalicznego oraz dla części domowników pracy poza gospodarstwem. Także te gospodarstwa mogą mieć szansę, jeśli będą dobrze zarządzane. Nie można mówić, że powiększanie gospodarstwa to jedyna droga w tym „unijnym wyścigu szczurów – mówił Ardanowski.

Prof. Renata Grochowska podkreśliła, że „kreowanie instrumentów WPR odbywa się przede wszystkim poprzez uzyskanie kompromisu politycznego między instytucjami unijnymi i państwami członkowskimi. Przykładem jest capping, czyli górny limit płatności bezpośrednich na gospodarstwo, który jak dotąd nie został wprowadzony jako instrument obowiązkowy w UE, mimo że od wielu lat 20 proc. rolników otrzymuje 80 proc. płatności. Duże gospodarstwa otrzymują więc duże płatności nie dlatego, że są efektywne, ale dlatego, że dysponują dużym areałem ziemi rolnej. Aby stosowane instrumenty WPR były naprawdę skuteczne i zwiększały konkurencyjność gospodarstw rolnych, środki powinny trafiać do jasno zdefiniowanych beneficjentów, na ściśle określony cel i być wydatkowane w określonym czasie. Wówczas koszt publiczny będzie najniższy. Takie warunki spełnia II filar WPR. Reforma WPR z 2013 r. zachwiała niestety dotychczasową logikę interwencyjną unijnej polityki rolnej, tj. oddzielenie płatności od produkcji, stopniowe przenoszenie płatności poprzez modulację do II filara. Mamy obecnie wręcz odwrotny proces, a II filar odgrywa coraz mniejszą rolę w ramach WPR”- powiedziała ekspertka.

Dużo obaw rolników budzi także kwestia składania wniosków o dopłaty bezpośrednie. To skomplikowany proces, w którym łatwo o błędy. Ekspertka przypomniała o możliwości wykorzystania systemu „e-wniosekplus” do składania umów o płatności bezpośrednie w 2018 roku oraz o możliwości skorzystania przez rolników z uproszczenia w formie oświadczenia.

Czy środków dla Polski będzie mniej?

Prace nad nową perspektywą budżetową UE dopiero się rozpoczęły. Ale bardzo prawdopodobne są cięcia budżetu WPR. Powodem jest opuszczenie przez Wielką Brytanię UE. Jak tłumaczył europoseł Czesław Siekierski, Brexit zostawi najprawdopodobniej przynajmniej 12 mld euro dziury rocznie w unijnym budżecie.

– A są przecież jeszcze nowe wyzwania – migracje, bezpieczeństwo, konieczność utrzymania programu Erasmus+, tworzenie nowych miejsc pracy. Komisarz ds. budżetu i zasobów ludzkich Günther Oettinger zaproponował już takie rozwiązanie – dziurę związaną z Brexitem podzielimy na pół. Połowa zostanie pokryta przez zwiększone składki, a połowa przez oszczędności. W kwestii nowych wyzwań miałoby to wyglądać inaczej – 80 proc. przypadnie na składki, a 20 proc. na oszczędności. To wszystko jednak oznacza, że rolnictwo coś straci. Szacuję to na ok. 4 mld euro rocznie. Do tego dochodzą spory między państwami członkowskimi. Francja chce mniejszych nakładów na drugi filar WPR, bo najmniej na tym korzysta. Holandia, Szwecja i Austria nie chcą zwiększania składek. Niemcy nie chcą oszczędności. Do tego wszyscy chyba czujemy, że Polska nie będzie w nowej perspektywie budżetowej pupilkiem UE – mówił Czesław Siekierski.

Komisja Europejska przedstawi swoją pierwszą propozycję unijnych finansów na lata 2021-2028 w maju. Wiadomo, że bez kolejnych zmian w strukturze WPR się nie obejdzie i propozycja KE zostanie poddana surowej ocenie ze strony Parlamentu Europejskiego i państw członkowskich. Jedna z najstarszych polityk europejskich, obecna w zjednoczonej Europie od lat 60. XX wieku, znów będzie musiała się przeobrazić i odpowiedzieć na wyzwania, jakie stoją przed unijnym – w tym także polskim – rolnictwem.

Michał Strzałkowski | EurActiv.pl

fot. Kamila Szałaj

Zostaw komentarz

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Proszę wpisać swój komentarz!
Proszę podać swoje imię tutaj

13,428FaniLubię
7,105ObserwującyObserwuj
3,946ObserwującyObserwuj
8,520SubskrybującySubskrybuj
Verified by ExactMetrics